Auta, które zasługują na car-detailing
Dla wielu osób auto z lat 70-tych powinno stać w muzeum lub… na złomowisku. Trudno się temu dziwić, gdyż większość pojazdów z tych lat, które widzimy na drogach, a jest to widok dość rzadki, faktycznie nadaje się na złom. Czy jest więc sens inwestować w tak stare auto? A jeśli tak, to w jakie modele?
Zanim przejdziemy do propozycji modeli, które warto poddać auto-detailingowi, kilka słów wyjaśnienia. Nie napiszemy o BMW Serii 8 czy też Mercedesie SEC, bo to propozycje oczywiste. Zamiast tego postaramy się wyłuskać modele, o których mało kto by pomyślał. Ba! Będą to modele, które w mniemaniu wielu osób w ogóle nie zasługują na odpowiednie traktowanie. Prawda jest jednak taka, że dziś pięknie odrestaurowany i zadbany okaz może naprawdę cieszyć oko.
Volkswagen Golf I
Zaczniemy od modelu, o którym wiele osób zapomniało lub chce zapomnieć. Popularny Golf „jedynka” to auto, które rozpoczęło motoryzacyjną rewolucję. Dziś ten pojazd kojarzy się przede wszystkim z młodymi ludźmi, którzy dopiero zdobyli prawo jazdy i chcą się „wyszaleć” za miastem. Zazwyczaj pojazdy te są w opłakanym stanie, zjedzone przez rdzę i z przebiegiem liczonym w setkach tysięcy kilometrów.
Jeśli jednak trafimy jakimś cudem na zadbany egzemplarz, warto o niego powalczyć, gdyż będzie to świetna inwestycja na przyszłość. Pierwsze egzemplarze Golfa I zjechały z taśm fabryki w Wolfsburgu w 1974 roku. Znalezienie egzemplarza z początku produkcji co prawda graniczy z cudem, ale nawet zaniedbany model jest wart uwagi. Gdy w końcowym etapie poddamy go odpowiednim zabiegom, jego wartość może być naprawdę imponująca.
Citroen SM
O ile Golf dla wielu osób może kojarzyć się z mało wyszukanym autem, tak Citroen SM to pełnoprawny klasyk, któremu należy się szacunek. Ten niezwykle futurystyczny pojazd, nawet jak na dzisiejsze czasy, wygląda jak z filmu science-fiction z lat 70-tych. Auto produkowane w latach 1970-1975 bez wątpienia wyprzedzało swoją epokę i pod wieloma względami przerażało potencjalnych klientów skomplikowaniem konstrukcji.
Z drugiej jednak strony był to inżynieryjny majstersztyk. Wystarczy wspomnieć, że nadwozie, które swoją drogą ma trudny do określenia typ, miało doskonały współczynnik oporu aerodynamicznego Cx=0,339. Zresztą wystarczy spojrzeć na piękną linię auta, tablicę rejestracyjną ukrytą za osłoną z pleksi oraz silnik… z Maserati.
Dziś takie auto to prawdziwy biały kruk. Nawet niejeżdżące i zaniedbane egzemplarze potrafią kosztować 30-40 tysięcy złotych. Jeśli ktoś jakimś cudem jest posiadaczem takiego cacka, niech odpowiednio o nie zadba, bo za kilka lat wartość tego samochodu może przekroczyć nawet 100 tysięcy złotych.
Opel Rekord
O ile Citroen SM jest niczym igłą w stogu siana, zaś Golf I nie posiada cech auta unikalnego, tak Opel Rekord może łączyć w sobie zalety obu propozycji. Nie jest zbyt popularny, ale z drugiej strony nie trzeba go szukać w zapomnianych stodołach we Francji. Na rynku wtórnym możemy znaleźć kilka egzemplarzy w różnym stanie technicznym. I po raz kolejny wraca kwestia stanu auta – zadbane okazy są warte naprawdę bardzo dużo.
Wystarczy jednak znaleźć model do delikatnego odświeżenia, aby z zapomnianego wraku zrobić prawdziwą perełkę. Być może potrzeba na to czasu i środków, ale ostatni etap w profesjonalnym zakładzie samochodowej odnowy sprawi, że Opel Rekord będzie wyglądał lepiej, niż w latach 70-tych, gdy wyjeżdżał z fabryki w Rüsselsheim.
Nie zapominajmy o klasykach!
To oczywiście tylko kropla w morzu aut, na które warto zwrócić uwagę. Wśród tych zapomnianych samochodów na pewno na uwagę zasługują jeszcze Opel Kadett starszych generacji, Volkswagen Passat B1, Ford Escort pierwszych generacji, czy też Honda Civic.
To niezwykle popularne, ale zapomniane i lekceważone auta, które mają duszę i odpowiednio potraktowane potrafią się odwdzięczyć wiernością, niezawodnością i tym co mają najlepsze – pięknym wyglądem.
Zobacz: detailing klasyka, Mercedes W124